Spotykam Panią Małgosię. Wymieniam uprzejmości i razem udajemy się na kawę. Rozmowa toczy się, kwadranse mijają. Poruszamy jeden, drugi i trzeci temat. W końcu dowiaduje się po godzinie, że ma zamiar udać się na przeszczep włosów.
– Ale po co? – pytam, w końcu na prawdę nic jej nie brakuje.
No cóż, okazało się że kompleks sięga chyba głębiej niż nieświadomość indywidualna, może nawet zbiorowa. Ale dopytuje się, nie tak znowu namolnie, tylko że ona ma bardzo ładne włosy. W końcu zacząłem dopytywać siebie, że, może jej nie o te włosy chodzi? Może chodzi o usuwanie włosów, albo włosy rzadsze?
Pani Małgosia odniosła sukces zawodowy już jakiś czas temu. Owszem, jest singlem, ale raczej z wyboru. Tymczasem temat zagajony przed chwilą wraca. Opowiada mi o swoich próbach z czarną rzepą, sokiem z pokrzywy czy kiszonej kapusty, że było też żółtko z sokiem z cytryny i olejkami oraz wszystkimi możliwymi pomysłami przemysłu kosmetycznego, chyba w całej galaktyce. Jestem pod wrażeniem, ale sam widzisz drogi czytelniku, że wiedza kwitnie, bowiem dowiedziałem się o odżywkach do włosów bardzo dużo. W końcu zaproponowałem, by udała się ze mną do domu, powiedzmy, że w związku z nałożeniem farby. A po prawdzie, powiedziałem pół żartem – półserio, że mam tam u siebie klinikę włosów..